Reklama

Zawodnicy zbuntowali się organizatorowi turnieju

​Do sporego zamieszania doszło podczas BLAST Premier Fall 2020. Przed meczami zawodnicy zbuntowali się organizatorowi, rezygnując z udzielania dostępu do swoich kanałów komunikowania oraz nagrywania własnego ekranu. Gracze zrobili to przez wzgląd na swoje bezpieczeństwo.

Esport od wielu miesięcy musi radzić sobie z brakiem imprez LAN-owych. Z tego powodu różni organizatorzy myślą nad tym, jak mimo tego znacząco poprawić wygląd show, by na streamach działo się coś więcej, aniżeli jedynie wydarzenia na serwerze. Jednym z takich pomysłów było nagrywanie czatu głosowego drużyn oraz pokazywanie poszczególnych wydarzeń z konkretnej perspektywy.

Problem polega na tym, iż na LAN-ie wszystkie sprzęty są podłączone do konkretnego systemu, dzięki czemu trudniej się do niego dostać. By osiągnąć tego typu atrakcje przez mecze online, należy natomiast prosić graczy o możliwość udostępniania elementów. Kłopot w tym, iż w ten sposób przemieszczają się one po sieci, co stanowi gratkę dla internetowych przestępców lub popularnych "trolli", mogących negatywnie wykorzystać tego typu działania.

Reklama

Z tego powodu zawodnicy poprzez oficjalny związek zdecydowali o rezygnacji z udostępniania wybranych elementów. Oprócz wspomnianych problemów z bezpieczeństwem pojawia się także informacja o możliwych trudnościach z wydajnością komputera. Mimo pokaźnych i drogich sprzętów nawet drobne zawahanie może znacząco wpłynąć na daną akcję, co w najgorszym przypadku jest w stanie negatywnie zdecydować o wyniku całego spotkania.

Finalnie strony dość długo nie potrafiły dojść do porozumienia, dlatego mecz mousesports z Team Vitality się opóźnił. BLAST w końcu jednak przystał na warunki postawione przez bohaterów rozpoczynającego się widowiska. Obecnie pierwsza faza zmagań trwa w najlepsze, a sześć drużyn walczy o łączną pulę nagród wynoszącą aż 425 tysięcy dolarów.

ESPORTER
Reklama
Strona główna INTERIA.PL