Reklama

​Legenda wróciła na areny esportowe. Ogromna oglądalność debiutu "shrouda"

W ostatnim czasie wszystkie oczy esportowego świata zwrócone są w kierunku gry Valorant, a przede wszystkim jednego zawodnika. Michael "shroud" Grzesiek powrócił do rywalizacji na profesjonalnym poziomie... i to w jakim stylu.

Kiedy kilka dni temu sieć obiegła informacja o tym, że była gwiazda CS:GO, popularny "shroud", powraca z blisko czteroletniej esportowej emerytury do czynnej rywalizacji - nie wiele osób w to dowierzało.

Fakt ten jednak poruszył niebo i ziemię. W mediach społecznościowych zawrzało od komentarzy, a zasilenie składu amerykańskiej organizacji Sentinels w grze Valorant odbił się takim echem, że na Twitterze film promujący dołączenie "shrouda" do rzeczonej ekipy notował kosmiczne wręcz wyniki oglądalności.

Debiut "shrouda" rozbija bank pod względem popularności

Od czasu informacji o dołączeniu Kanadyjczyka z polskimi korzeniami do Sentinels do czasu jego oficjalnego debiutu minęło jednak kilka tygodni. Skład wykorzystał ten czas na trening, bootcampy i opracowywanie taktyki do nadchodzącego wówczas VCT North American Last Chance Qualifier - czyli turnieju tzw. ostatniej szansy.

Reklama

Spotkanie między Sentinels a The Guard rozegrane zostało 4 sierpnia. Występ "shrouda" przyczynił się do pobicia rekordu oglądalności. Mecz ten oglądany był w szczycie przez ponad 600 tys. osób, co czyni, że jest to tym samym najchętniej oglądany turniej Valoranta w Ameryce Północnej.

Niestety Sentinels zaliczyło swoją pierwszą porażkę podczas tych zmagań, więc debiut popularnego shrouda nie okazał się dla niego szczęśliwy. Spotkanie bogate było jednak w liczne zwroty akcji.

Drugie spotkanie Sentinels w ramach VCT LCQ nie cieszyło się już tak ogromną popularnością, jednak nadal zanotowało imponującą oglądalność na poziomie blisko 450 tys. widzów. Tym razem ekipa shrouda pokonała swoich rywali z Shopify Rebellion. 

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: ​VALORANT | Riot Games
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy