Overwatch 1.1 - pierwsze wrażenia z pełnej wersji Overwatcha 2
Po trzech latach oczekiwań Blizzard postanowił wreszcie pokazać światu, nad czym pracowali przez cały ten czas. Światło dzienne ujrzał Overwatch 2, dumny następca pierwszej części, który w dniu premiery zajął miejsce swojego poprzednika na Battle.necie.
Nie będę mocno znęcał się nad stanem technicznym Overwatcha 2, ponieważ w ostatnich kilku dniach pojawiły się na ten temat setki artykułów w mediach. Serwery Overwatcha 2, nawet kilka dni po premierze, pozostają w tragicznym stanie.
Głównym problemem były oczywiście kolejki, które nie działały niestety tak jak ostatnio w Wrath of the Litch King Classic. Czekanie na swoją szansę na zalogowanie się nie było aż tak uciążliwe. Bardziej frustrujący był fakt, że po odczekaniu godziny czy dwóch w menu głównym potrafił wyskakiwać błąd sprowadzający nas z powrotem do końca kolejki.
Podobnie działały disconnecty, które losowo zdarzały się graczom podczas meczów. Czasami którąś osobę z grupy potrafiło po prostu rozłączyć z serwerem, wrzucić do logowania i zmusić do ponownego przechodzenia przez całą kolejkę. Jeżeli dodać do tego chociażby fakt, że wciąż nie można normalnie zapraszać do party znajomych z Battle.neta, ponieważ grają rzekomo "w inną wersję Overwatcha", premiera pozostawia bardzo wiele do życzenia i zachęca po prostu, żeby zostawić tę grę w świętym spokoju i wrócić do niej, kiedy sytuacja się uspokoi.
W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że sam gameplay na pierwszy rzut oka jest doszlifowany i pozbawiony dramatycznych błędów. Widywałem w sieci wiele materiałów, gdzie gracze wpadają pod mapę albo trafiają na różne bugi podczas gry. Z mojego doświadczenia tego typu przypadki nie zdarzają się często, sam nie trafiłem na nie nigdy i widywałem jedynie parę takich sytuacji na streamach profesjonalistów, i jeżeli uda Wam się skończyć mecz bez żadnych disconnectów, będzie to ten sam dopracowany, sprawiający tonę frajdy Overwatch.
Nie zrozumcie mnie źle, na papierze Sezon 1 Overwatcha 2 wygląda bardzo obiecująco i niesie ze sobą mnóstwo zmian. Dostaliśmy sześć nowych map, trzy postaci, każdy bohater przeszedł jakieś nerfy lub buffy, a kilku z nich całkowicie przerobiono, jak chociażby Orisę czy Doomfista. Overwatch 2 bez wątpienia wygląda również lepiej niż swój poprzednich, jest jeszcze przyjemniejszy dla oka, a przejście z 6v6 na 5v5 wiązało się z toną pracy dla deweloperów.
Zaczynając od pozytywów, 5v5 jest zdecydowanie najlepszą zmianą w Overwatchu 2, zaraz obok nowego melee ataku Zenyatty. Gra jest teraz bardzo dynamiczna, mniej drużynowa i chociaż podstawy pozostają nieruszone, brak jednego tanka robi ogromną różnicę. Dobre DPS-y są teraz niemalże niezbędne do zwycięstwa, supporci mogą zostać znacznie szybciej pozbawieni życia, a tanki, chociaż samotne, są na tyle silni, żeby nie spełniać wyłącznie roli pochłaniacza pocisków.
Feeling gry i jej gunplay pozostaje niezmieniony. Osobiście spędziłem setki godzin w pierwszej części, bardzo przyjemnie wspominam jej premierę i darzę ten tytuł ogromnym sentymentem. Przez lata kibicowałem nawet Overwatch League, które w końcu padło ofiarą całkowitego braku zaangażowania deweloperów. Tęskniłem za postaciami, za mapami, za zabawnymi interakcjami pomiędzy różnymi bohaterami i za samą rozgrywką, której próżno szukać we współczesnych FPS-ach. Już po paru godzinach czułem się, jakbym cofnął się w czasie o sześć lat i było to naprawdę przyjemne uczucie.
Nie ukrywam jednak, że jednym z głównym powodów tego uczucia jest fakt, jak niewiele zmieniło się w tej grze względem jedynki. Tak jak wspominałem wcześniej, w teorii dostaliśmy całą masę contentu jak na debiut pierwszego sezonu gry. W praktyce jest to jednak efekt pracy deweloperów przez ostatnie trzy lata. Blizzard całkowicie uśmiercił Overwatcha, przez lata nie oferował żadnej nowej zawartości i całą tę sytuację miał zrekompensować fanom debiut sequela.
Następca wreszcie ujrzał światło dzienne i chociaż wprowadził parę nowości, gramy w zasadzie w ten sam tytuł. Większość zmian wprowadzonych do postaci można by przedstawić w formie większej aktualizacji. Kilka postaci doczekało się reworków, ale większość z nich przeszła delikatnie zmiany do obrażeń, cooldownów czy zasięgu wystrzeliwanych pocisków. Wiele z tych zmian to krok w odpowiednim kierunku i często wypadkowa przejścia na 5v5, ale żadne z nich to coś, co mogłoby argumentować stworzenie nowej gry w miejsce pierwszego Overwatcha.
Dobrze podsumował to w swoim materiale Seagull, były profesjonalny gracz i popularny streamer - "Overwatch nie zasługuje jeszcze na miano sequela". We znaki daje się przede wszystkim brak trybu PvE, który ma zadebiutować dopiero w przyszłym roku. W teorii brzmi to faktycznie jak doskonała atrakcja dla miłośników całego uniwersum, którzy nie mają ochoty grać w competitive shootera. Rozwój postaci i misje w stylu Destiny czy The Division mogłyby doskonale sprawdzić się w Overwatchu, biorąc pod uwagę liczbę już dostępnych bohaterów i dopracowany, doskonale zaprojektowany gameplay. Bez trybu PvE Overwatch 2 sprawia jednak wrażenie Early Accessu, który swoją premierę będzie miał kiedyś w przyszłym roku.
Loot boxy uważam za niezwykle przestarzałą mechaniką, na którą nie powinno być miejsca w grach wideo, ale nie był to nawet jeden z powodów, dlaczego przestałem grać w Overwatcha. Loot boxy w pierwszej części były zaprojektowane sprawiedliwie. Każdy zdobywany poziom był dzięki nim ekscytujący i jeśli grało się wystarczająco dużo, można było spokojnie odblokowywać skiny, na których najbardziej nam zależało. Nigdy nie czułem się oszukany przez system loot boxów, nigdy nie uważałem, że nie jestem odpowiednio wynagradzany za grę i nigdy nie czułem, jakby Blizzard zmuszał mnie do wydawania pieniędzy na Overwatcha.
Razem z przejściem na model free to play deweloperzy zdecydowali się zrezygnować z systemu loot boxów i pójść w kierunku większości współczesnych multiplayerów. Gra jest darmowa, zawiera Battle Pass oraz pełny skinów sklep, gdzie przyjdzie nam wydawać wyłącznie prawdziwe pieniądze. W miejsce loot boxów wprowadzono system, który zagraża przyszłości Overwatcha 2 jeszcze bardziej niż długie kolejki, niestabilne serwery czy brak PvE.
Pierwszym problemem jest oczywiście Battle Pass, który zakłada po prostu, że wydamy na niego pieniądze. Darmowa część przepustki sezonowej nie zawiera w zasadzie żadnych bardziej wartościowych nagród kosmetycznych, a jej najważniejszą częścią jest odblokowanie nowej postaci, do czego zaraz przejdziemy. Kiedy już zdecydujemy się na zakup Battle Passa, liczba nagród oczywiście rośnie, w nasze ręce zaczynają trafiać różne kolorowe skiny. W przeciwieństwie jednak do chociażby Fortnite’a, Overwatch 2 w przepustce nie oferuje waluty premium, co nie tylko nie pozwala nam zarobić na Battle Passa w kolejnym sezonie, ale również nie daje nawet odrobiny waluty, żeby kupić parę drobiazgów w sklepie.
Walutę premium można zarabiać za to poprzez wykonywanie zadań tygodniowych. Za cztery zadania dostajemy 30 waluty, za cztery kolejne dodatkowe 20 waluty, a za trzy ostatnie zadania tygodniowe na nasze konto trafi 10 waluty. Bawi więc już nawet fakt, że im więcej gramy, tym mniej nagradzany jest nasz czas. Zaraz potem okazuje się jednak, że legendarny skin w sklepie kosztuje 1900 waluty. Oznacza to, że jeżeli chcemy kupić jakiś skin, musimy ukończyć wszystkie zadania, co tydzień, przez osiem miesięcy, żeby wejść w posiadanie pożądanej skórki.
Ponadto, Overwatch 2 poszedł drogą Call of Duty i częścią Battle Passa postanowił uczynić nowych bohaterów. Kiriko zadebiutowała teraz w przepustce sezonowej i żeby ją odblokować trzeba osiągnąć... 55 poziom. Biorąc pod uwagę, że po kilkunastu wykonanych zadaniach i trzech dniach gry mam poziom szósty, odblokowanie nowej postaci zajmie dziesiątki godzin. Jeżeli nie zdecydujemy się na zakup Battle Passa, przez cały ten czas będziemy patrzeć w grach rankingowych, jak gracze z grubszym portfelem dominują mecze postacią, do której nie mamy dostępu.
Głównym problemem monetyzacji Overwatcha 2 jest fakt, że skiny i inne kosmetyczne przedmioty zawsze były największą motywacją do gry. Kiedy pojawiał się event z okazji zimy, chińskiego nowego roku albo Mistrzostw Świata, nie spędzałem dziesiątek godzin w grze, żeby wbić wyższą rangę, tylko robiłem zadania i wbijałem poziomy, żeby zdobyć kilka najładniejszych skinów. Kiedy ta motywacja znika, a od gracza oczekiwane jest po prostu regularne wydawanie pieniędzy, żeby zdobyć coś ładnego, sam dopracowany gameplay i kilka zmian do postaci może nie wystarczyć do utrzymania tej gry przy życiu.