Reklama

Twórcy Valoranta biorą się za toksycznych graczy. "Nie będziemy tęsknić"

Dotychczasowe narzędzia Riot Games w walce z toksycznością w Valorancie nie są wystarczające. Deweloperzy przygotowują się właśnie do silniejszej ingerencji w społeczność gry. Wykorzystają do tego bezwzględne i ostateczne środki.

Valorant uchodzi za jedną z najlepiej prowadzonych gier na esportowym radarze. Riot Games regularnie wdraża aktualizacje do swojego taktycznego shootera, dodając nie tylko nowych grywalnych Agentów, ale też zmiany w balansie broni czy unikalne mapy.

Od dłuższego już czasu Riot Games mocniej zaadresowało temat toksyczności w samej grze. Producenci wdrożyli autorski system infiltracji czatu tekstowego i głosowego podczas rozgrywki. Funkcja pierwotnie działała tylko w niektórych regionach świata - po czasie została także uruchomiona i przeniesiona na inne regiony.

Reklama

W najnowszym komunikacie szefowa studia, Anna Donlon, po raz kolejny poruszyła temat toksyczności w grze. W krótkiej aktualizacji deweloperskiej zatytułowanej "Utrzymanie naszej społeczności w zdrowiu" Donlon wyznała, że Riot Games nie będzie szło na żadne kompromisy.

Producentka dodała, że obecne środki nie są wystarczające do walki z tymi graczami, którzy podczas rozgrywki obrażają innych, regularnie sączą jad i głoszą tzw. mowę nienawiści, niwelując jakąkolwiek radość z gry innym fanom Valoranta. Do takich osób Donlon ma bardzo krótki, lecz dosadny komunikat: "Grajcie w coś innego. Nie będziemy za wami tęsknić".

Riot Games doskonale wie o tym, że liczą się jednak czyny, a nie słowa. Twórcy wprowadzają właśnie rozszerzoną funkcjonalność kontroli czatu pisanego i głosowego. Ponadto najbardziej niereformowalne jednostki, w skrócie najbardziej toksyczni gracze, będą otrzymywali banicje na poziomie sprzętowym. Mowa m.in. o groźbach cielesnych czy napastowaniu seksualnym.

ESPORTER
Dowiedz się więcej na temat: ​VALORANT | Riot Games
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy